3 cze 2013

M. jak marzenia

jaka bym nie była, to jestem z siebie dumna. 
uważam się za naprawdę wartościową osobę i nie chodzi tu o wysoką samoocenę, wręcz przeciwnie. to ludzie z którymi mam możliwość od czasu do czasu porozmawiać, oni mi to wszystko uświadamiają. nie zawsze bezpośrednio, bo czasem po prostu dzięki szczerej rozmowie, która zmusza mnie do rozmyślania nad własną osobą. czas mija, a każdego dnia trafiam na takich ludzi, na takie sytuacje, które mnie czegoś uczą. czasem mnie podbudują, czasem dadzą niezłego kopa, a czasem zmotywują. takich rozmów jak dziś potrzebuję częściej. myślę, że dobrym pomysłem byłoby się spotkać, chociaż na kawę, mimo naszej nieśmiałości. przełamiemy lody jak zeszłego lata, a potem będzie tylko z górki. 
może warto?
umiemy ze sobą rozmawiać, obie się szanujemy i bez względu na pozory, lubimy się. 
dziękuję Ci za każde słowo otuchy, które skierowałaś do mnie kiedykolwiek. nawet nie zdajesz sobie sprawy ile potrafisz zdziałać i wywołać pozytywnych myśli w głowie! więc nawet już nie mów, że czujesz się gorsza od kogokolwiek! jesteś wspaniała, a Twoja nieśmiałość i niskie poczucie wartości, to tylko zalety, które sprawiają, że jesteś niepowtarzalna. 
trzymaj się swoich zasad zawsze i nie daj uciec marzeniom :)
Dziękuję M. 

30 maj 2013

początek końca

Moja kuracja jakieś 2 tygodnie temu dobiegła końca. W sumie to nie wiem czy to mi coś dało, czy pomogło, ale wiem jak mam teraz postępować. Jedyne co zawdzięczam Hani, to to, że mogłam zadzwonić, pojechać, wygadać się. Niby zwyczajne, od tego też są przyjaciele, ale mając kogoś, zupełnie obcą osobę, która jest po to, by właśnie wysłuchać, kogoś obiektywnego, bezstronnego - jest zdecydowanie łatwiej. Wiadomo, na początku nie było lekko (jak to jest z początkami). Siedziałam, nic nie mówiłam, szukałam jakiegoś punktu
w pomieszczeniu w którym nie było gdzie zawiesić oka, udawałam, że jej nie słucham. Podczas całego tego zabiegu, tak naprawdę słuchałam jej jak nikogo innego. Czasem naprawdę miałam dość. Myślałam, że to się nigdy nie skończy, że to nigdy nie minie, ale każda wizyta mnie czegoś uczyła, po każdej wizycie czułam się bogatsza, ale wiele też ze mnie uchodziło. Najgorsze nie były początki, a końcówka, kiedy to musiałam opowiadać jej wszystko od nowa, przedstawiając prezentację przed którą ślęczałam 2 noce zalewając klawiaturę komputera łzami. Byłam wściekła. Jak mogła pozwolić na taki stan? Jak mogła pozwolić mi na takie grzebanie w przeszłości? Ona..
Teraz już wiem po co to było. Miałam z tym walczyć, miałam pokonać lęk przed wspomnieniami, co nigdy nie jest łatwe, co nigdy nie przynosi rezultatów od razu. Przeżyłam szok, gdy płakałaś ze mną. Zawsze wydawałaś się silną osobą, ale tego wymaga Twój zawód, a przecież jesteś zwykłym człowiekiem, kobietą, która niewątpliwie też przeżyła swoje. 
Dziś jest mi jakoś pusto bez Ciebie.
Mam kontakt, mam możliwość, ale czemu czasem wolę się uspokoić niż dzwonić? 
Nie chcę wracać, przechodzić tego od nowa, bo wiem, że dałabyś mi niezły trening emocji,
ale nie wiem jak bym to odebrała. 
Uderzyły mnie słowa, które rzuciłaś mi któregoś dnia na pożegnanie. Te o pierwszej miłości, te o prawdziwym pierwszym uczuciu. Nie wierzę w nie, bo nie mogę, bo nie chcę, a teraz odbudowuję szczęście, zapominając o nich i robiąc wszystko, by utrzymać się na powierzchni
i nie dać się znowu wciągnąć w bagno z którego wygrzebywałam się przechodząc takie męczarnie. Chyba taki był cel prawda?

28 maj 2013

lek na całe zło


Łapię za aparat i czasem nawet nie ruszam się z miejsca, a czasem po prostu wychodzę. Odcinam się, spaceruję, podziwiam i uwieczniam. Zwykła pasja, czysta przyjemność, ostatnio lek na całe zło. Gdy zdałam sobie sprawę, a raczej gdy dotarło do mnie, że zbyt duża ilość czekolady tuczy, przerzuciłam się totalnie na fotografię. Teraz TO pomaga mi zapominać
o całym świecie, o problemach, o dręczonych wspomnieniach, o gdybaniu i planowaniu przyszłości. Skupiam się na tym i widzę jedynie to, co pojawia się w obiektywie, myślę jedynie o tym, by w odpowiednim momencie nacisnąć spust migawki. Biorę to na poważnie, lecz nie wiążę z tym przyszłości. Jeżeli tylko kiedyś, później będę miała taką możliwość, nie omieszkam rozpocząć drugiego kierunku, póki co skupiam się na gospodarce przestrzennej. 
Od zawsze lubiłam robić zdjęcia, od małego biegałam z jakimś starym aparatem i w jeden dzień potrafiłam wytrzaskać całą kliszę, po czym okazywało się, że żadne zdjęcie nie nadawało się do wywołania. No cóż, bywa.
Pamiętam komunię, gdy to po raz pierwszy dostałam w posiadanie swój własny, TYLKO MÓJ aparat. Zdjęcia z tego dnia do tej pory poprawiają każdemu humor i przyprawiają o bóle brzucha (ze śmiechu oczywiście). Biegałam z tym aparatem jak opętana i fotografowałam wszystko, włącznie z wiszącymi na ścianie obrazami. Oczywiście klisza poszła cała, mój rekord, jakieś pół godziny? Coś około tego.
Teraz jest nieco inaczej. Nie dość, że technologia posunęła się tak daleko, że aby zabrakło mi miejsca w aparacie, musiałabym zapełnić całe 32gb karty z czym troszkę by mi zeszło, to jeszcze cały ten sprzęt pozwala na mnóstwo możliwości. 
Zawsze marzyłam o takim prawdziwym, dobrym, profesjonalnym już aparacie, 
więc obiecałam sobie, że gdy tylko będzie możliwość, spełnię swoje marzenie.
A więc jest, ten wymarzony. 
Nie odstępuję go na krok, jest zawsze ze mną i traktuję go jak takie moje dziecko,
bo spędzanie czasu z nim, to sama przyjemność. 
Co ja piszę, personifikuję i idealizuję aparat fotograficzny! No cóż, bliscy wiedzą jak jest, fotografuję wszystko, DOSŁOWNIE i nie przestanę. :)

Bless

27 maj 2013

posrebrzane łzy na oknie


czekam aż deszcz zmyje ludzi z ulic...

Ciągle pada, co przyprawia mnie do szału. Brak chęci na cokolwiek, żadnej motywacji, niesamowity motyw śpiocha - włączony, głęboko osadzony leń - również, ograniczone możliwości, ogólnie - ponuro. Niby idealnie, kakao, dobra książka i łóżko, perfekcyjny związek, ale nie pogardziłabym słońcem. Skoro już jesteś, to zrób coś pożytecznego, prócz podlewania mojej trawy, której niebawem czeka mnie koszenie. Zmyj te wszystkie brudne myśli, złych ludzi, oczyść moją drogę na szczyt, do szczęścia. Odśwież moje relacje i plany. Możesz dorzucić kilka kropelek do mojej mieszaniny myśli, żeby nie było tak kolorowo, bo czym jest sukces bez odrobiny goryczy i niesmaku? Póki co, jedyne w czym jesteś dobry, to w dawaniu inspiracji. Tworzysz niesamowity klimat wieczorom, doskonały efekt zdjęciom, pomagasz się rozwijać
i dzięki Tobie, mam o czym pisać. Nie mówię, że nie lubię deszczu. Jest to całkiem sympatyczne zjawisko, dobrze wpływa na człowieka i przyrodę, tylko może niekoniecznie w tak dużych ilościach. Dzisiaj pogoda nie jest za wspaniała, ale bywają takie deszcze, podczas których między chmurami przebija się słońce, dzięki czemu zawsze pojawia się tęcza. 
Tak, idealne nawiązanie. 

po każdej burzy wychodzi słońce, a po każdej nocy nastaje dzień.

Czasem ciężko jest uwierzyć w to, że nic nie dzieje się przypadkiem, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, czyż nie? Najtrudniej jest w to uwierzyć, najciężej jest sobie wmówić coś, czego do końca nie jesteśmy pewni, czego się boimy, w to do czego powinniśmy dążyć
i w to, co próbują w nas wpoić bliscy. Czasem taka "sztuczna" wiara jest jak kłamstwo. Próbujemy oszukać samych siebie, tylko po to, by wreszcie poczuć się choć na chwilę szczęśliwym, wygranym, wmawiając sobie, że wszystko się w końcu ułoży, że zapomnimy
o przykrych momentach, smutnych chwilach, niedokończonych sprawach z przeszłości, zaczniemy się uśmiechać, kochać na nowo, żyć w pełni, powoli zaczynamy w to wierzyć. 
Człowiek przyzwyczaja się do tej myśli, staje się ona jego codziennością, zamienia się
w "prawdę". Zaczyna żyć oszukując wszystkich wokół i samego siebie.
 Żyje w kłamstwie, żyje wśród tego, czego się brzydzi.
***
Widzieliście kiedyś koniec tęczy?